poniedziałek, 3 listopada 2014

takie sobie trochę o niczym...

Miałam tydzień na ogarnianie otoczenia, a teraz znowu siedzę w domu z dwójką - Starszak zamiast bieganiem w przedszkolu zajmuje się smarkaniem w chusteczki. Teraz się zastanawiam, jak to zrobić, żeby mimo dwójki dzieci pod opieką dać radę jednak iść do przodu ze swoimi postanowieniami. Szukam pomysłów na zaangażowanie ich w porządki (wiem, że trwa to pięć razy dłużej i potem jest sprządanie po sprzątaniu, ale czasem można zrobić cokolwiek w ten sposób albo wcale).
A na dworze znowu słońce po paru dniach straszliwie mglistych. Dzięki temu znów więcej optymizmu. Czuję się ostatnio jak na nastrojowej huśtawce. Raz mi się wydaje, że jestem w stanie zrobić wszystko i zaraz będę góry przenosić. Chwilę później stwierdzam, że mogę się poddać i tylko przeczekiwać - z dnia na dzień, z tygodnia na tydzień. Co zrobić, żeby mieć jak najwięcej górek i jak najmniej dołków?

Czy ktoś wie, jak pozbyć się pleśni z mieszkania? Mamy fatalną wentylację i co roku sezon jesienno-zimowy walczymy z wilgocią. Nic nie pomaga, zawsze któreś okno zarośnie nam na czarno...

Miłego dnia!

2 komentarze:

  1. Co do pleśni - można spróbować ze skarpetkami wypełnionymi ryżem. Trzeba tylko wykładać taką skarpetę w newralgiczne miejsca w mieszkaniu i powinno odrobinę pomóc. Choć na dłuższą metę nie będzie to ekonomiczne (bo pasuje regularnie wymieniać takie ryżowe wkłady, a to przecież kosztuje)

    OdpowiedzUsuń